W to mi graj, czyli rockowe paznokcie z Rimmel i Sally Hansen

Hejo,


Dziś taka notka na szybko. Niestety z racji przeprowadzki może mnie tu przez trochę nie być, ale nie martwcie się, wasze blogi postaram się regularnie czytać i komentować, czyli jednym słowem nie wypadnę z obiegu.
Przygotowałam dla Was mani. Porwał mnie klimat, jaki tworzy zestawienie tych dwóch lakierów. Oba mają w nazwie rock (!) może właśnie ten fakt mnie do nich przyciągnął? A więc, publiczność gotowa?! Ulubieniec blogosfery na featuringu z mniej znanym, ale równie zacnym kolegą po fachu. 1, 2 , 3 gramy!



Dla jasności, występuje dziś dla Was Rimmel, Salon pro Punk rock oraz Sally Hansen Rockstar pink.


Króciutko charakteryzując fiolet od Rimmela wbrew pozorom nie jest zwykłym fioletem, możemy w nich odkryć szare i granatowe tony, wszystko zależy od padania światła. Jednym, słowem ma wiele oblicz. Lakiery z serii Salon Pro są moimi ulubieńcami, jeśli chodzi o lakiery typowo drogeryjne, mogę pisać o nich w samych superlatywach. Cechuje je dobre krycie (dwie cienkie warstwy) a co za tym idzie schną dość szybko. Jednak to co uwielbiam w nich najbardziej to wykończenie, wysoki połysk, lekko imitujący żel. Jeśli chodzi o gamę kolorów, tu uwaga są niestety wyjątki od reguły (ja przejechałam się na reagge splash, coś strasznego, nie mogłam uzyskać pełnego krycia nawet przy piątej warstwie). Jednak punk rock, hip hop i rock'n roll mogę Wam polecić z czystym sumieniem.
Błyskotka od Sally Hansen to twardy orzech do zgryzienia, bardzo trudno oddać jej piękno zdjęciami. Mieni się różnymi kolorami, bazą jest ciemny róż. Faktycznie idealnie wpasowuje się w rockowy klimat. Możemy użyć jej jako top albo solo (tutaj do pełnego krycia starczą nam tylko dwie warstwy!). W każde nudne mani, tchnie nowe życie. Jednym mankamentem jest dostępność, jak gdzieś ją zobaczycie warto wrzucić do koszyczka.


Połączenie tych dwóch lakierów miło mnie zaskoczyło. Komponują się świetnie. Brokatowy akcent nadaje charakteru, jednak cały czas nie mamy tu do czynienia z przesadą. Jak dla mnie 3x TAK. A Wy co sądzicie?

ps: Jakiś czas temu pytaliście w komentarzach o tatuaż, tak bolało. Nadgarstek jest niestety miejscem, gdzie skóra jest dość cienka, co automatycznie wzmaga ból.

buziak :*

Profesjonalny peeling w domu, czy to możliwe? Korund.

Hej.



Znalezienie peelingu idealnego dla wielu z nas jest nie lada zadaniem. Tez za mało ściera, ten podrażnia, ten wysusza, a ten jest komedogenny i sprowadza falę nieprzyjaciół. Lista moich narzekań była zdecydowanie dłuższa. I wtedy poznałam korund, okazał się on dla mnie rozwiązaniem idealnym. Typowe mechaniczne zdzieranie, z którym łatwo przesadzić. I tak właśnie stało się u mnie, miłość do tego produktu skończyła się szybciej niż zaczęła. Stwierdziłam, że nie wrócę do niego. Jednak dzięki Yasmineli poznaliśmy się na nowo. Dziś mądrzejsza o parę przykrych doświadczeń mogę przybliżyć Wam jego działanie. A więc do dzieła!


Korund to proszek stosowany podczas wykonywania zabiegu mikrodermabrazji. Tu rodzi się pytanie czym właściwie jest ta mikrodermabrazja, a więc czytajcie:

Pielęgnacyjny zabieg kosmetyczny.  Polega ona na ścieraniu martwych warstw naskórka przy użyciu peelingu mechanicznego. Co ważne podczas zabiegu możemy kontrolować natężenie, co oczywiście ma wpływ na skutek oraz ewentualne efekty uboczne. Mikrodermabrazja poprawia funkcjonowanie skóry i pomaga uporać się ze specyficznymi problemami skórnymi. Zabieg wspomaga też właściwości regeneracyjne naszej skóry.

Korund to tlenek aluminium, często wykorzystywane w przemyśle biżuteryjnym. Jednak ostatnim czasy podbija serca kobiet w postaci mikrodermabrazji korundowej. Podczas zabiegu proszek pod ciśnieniem stwarza efekt burzy piaskowej w kontakcie ze skórą złuszcza wszystko co napotka na swojej drodze.

Obietnica idealnie oczyszczonej i promiennej cery, brzmi świetnie?
Przy zachowaniu środków ostrożności możemy wykonać ten zabieg w domu.


Moja cera to istna mieszanka wybuchowa, trochę tłusta momentami wrażliwa, lecz jedno jest pewne ma ogromne skłonności do wągrów i zaskórników. Walka z nimi za pomocą korundu wydała mi się idealnym rozwiązaniem, pomimo strachu o delikatne partie mojej twarzy odważyłam się. Mieszam ją z żelem do mycia twarzy i dodaję odorobinę oleju migdałowego. Masuję twarz przez 3 minuty, potem zostawiam mieszankę na 7. Dla mnie ta metoda jest idealna, korund ma dobry poślizg a olej zapewnia nawilżenie. Dzięki temu łatwo nam panować nad zabiegiem. Możemy też kontrolować jego siłę, im więcej kryształków dosypiemy do naszej mieszanki, tym silniejsze jej działanie. Na początku polecam niewielką ilość, wygląda niepozornie, ale jest mocny.
Po zabiegu twarz jest idealnie oczyszczona, efekt jest nieporównywalny do tego, które dają zwykłe peelingi! Wągrów i suchych skórek ani śladu. Gdy posmarujemy ją czymś nawilżającym staje się bardzo promienna, wygląda zdrowiej.


Ten efekt jest godny poświęceń. Musimy pamiętać o umiarze w użyciu, stosujemy go nie więcej niż raz w tygodniu. Musimy też uważać by nie dostał się nam do oczu a przede wszystkim nie zmywamy go płynem micelarnym (tak, podczas naszych pierwszych spotkań byłam taka mądra.

Korund to nie zabawka! 

Jak już pisałam jego kryształki są naprawdę mocne, wystarczy niewielka ilość. Przy niewłaściwym stosowaniu możemy nabawić się siniaków czy ran. 

Stosowałyście, jesteście skuszone?

ps: możemy go kupić za śmieszne pieniądze w sklepach internetowych typu ecospa czy ZSK w cenie ok 6 zł/100 g.

Umilacze sobotniego spotkania

Hej hej hej


Tak mnie tu ostatnio pełno, że jeszcze dostaniecie przesytu. No, ale cóż strzeżcie się, pomysł na jutrzejszą notkę też już jest. Dzisiaj pokażę Wam podarki, które zapewnili nam sponsorzy, ale też loteryjne zdobycze. Chylę czoła przed firmami, które zgodziły się nas wspomóc.

Ah zapomniałam dodać, dzisiejszy post sponsoruje Alkowa kołdra.

(Panią Anię, czyli właścielkę miałam okazję pozanć osobiście, przemiła kobieta. Zadbała o każdy szczegół i nawet napisała karteczkę do każdej z nas. Jej firma wsparła też naszą loterię.) 

(Od zawsze byłam ciekawa ich kosmetyków, mam nadzieję, że nawet takie miniaturki pokażą co i jak) 


(Bardzo, bardzo cieszę się, że wreszcie wypróbuję ten krem) 

(Firma podarowała nam próbki. Ja osobiście bardzo się cieszę z wody termalnej, poprzednia buteleczka dzięki Alkowi niedawno dokonała żywota) 

(Żel pod prysznic, wcale nie pachnie różą a bananami, mindfuck.) 

(Bardzo miłym gesetm była możliwość wyboru głownego elementu paczki. Ja postawiłam na sprawdzone Savon Noir. Jednak bardzo żałuję, że nie skusiłam się na olej z czarnuszki, już planuję jego zakup.) 


(Firma pozwoliła nam wybrać sobie podarek, przesympatyczny gest. A zapachy ich kosmtyków są genialne!) 

(Aż mnie rączki swędzą) 

(Niestety zabrakło dla mnie micelka. Firma z racji tego, że to ja organizowałam spotkanie podarowała mi serum nawilżające, jestem bardzo ciekawa jego działania.) 


(Zapachy są wprost obłędne, polecam! Domi i Paula podarowały mi sowje woski, dlatego mam dwa ponad program, dziękuje!) 

(Paulina nie wiem skąd wiedziałaś, ale niedawno zgubiłam moją nutkowa lilou, czuję, że ten klucz godnie ją zastąpi, a pozatym uweilbiam motywy muzyczne) 


Wspaniały peeling do ust zrobiony własnoręcznie przez Alę, dzięki Kicia, jest pyszny, omomom 


Loteryjne losiki:


(Serdecznie dziękuje Panu Piotrowi za przekazanie upominku na loterię) 

(W zestawie było też masełko, ale poszło w świat) 

(Dwa losy dzięki, którym absolutnie zwariowałam!) 


Ps: Przepraszam, nie zdążyłam obrobić zdjęć, ale trwałą zaciekłą batalia o komputer, i tak wygrałama życie pisząc tego posta.

Ps: Mam jeszcze coś co przyszło po spotkaniu. Uaktualnię banerki i  w najbliższym czasie pokażę co i jak. 

Wyniki rozdania

No hej,

Zapraszam Was do obejrzenia relacji z sobotniego spotkania KLIK
Dziś zamiast posta z upominkami przychodzę do was z wynikami rozdania. Najpierw zacznę od paru słów narzekania, po raz pierwszy i ostatni zorganizowałam typowe giveaway. Bardzo, ale to bardzo nie spodobała mi się nieuczciwość i brak jakichkolwiek chęci by doczytać regulamin. No, ale cóż stwierdziłam, że tym razem nie uwierzę na słowo, sprawdziłam jestem bogatsza o nowe doświadczenia. Smutno mi trochę, że kreatywna część nie nie cieszyła się zbyt popularnością. Wszystkim uczciwym uczestnikom dziękuje za wzięcie udziału :)

Ps. Następne rozdanie będzie właśnie kreatywne od A do Z, i nie ma zmiłuj. Szczegóły za jakiś czas.


Jeśli chodzi o wynik, maszyna wylosowała, tararradam:


Gratuluję, kochana odezwij się do mnie na mojego maila!


Teraz czas na wynik części kreatywnej. Odpowiedź była trochę zbieżna z tematem, ale ruszyła moje serduchu i dała mi do myślenia, dziękuje :) wygrywa:

Aswertyna 

Pozwolę sobie przytoczyć jej wypowiedź: 

Wymarzone Walentynki?
Nie istnieją... Czymże ten dzień jest lepszy od innych? Czy tego dnia mam kochać Damisia bardziej? Czy tego dnia On ma paradować jak pajac z wiechciem róż przed moim domem śpiewając serenady - bo są walentynki i trzeba pokazać światu jak zgrana parą jesteśmy? 
Walentynki mam każdego dnia gdy budzę się obok niego, każdego dnia gdy mam ochotę rzucić w niego przedmiotem ciężkim, który na 100% zrobi mu krzywdę.
Walentynki mamy gdy razem gotujemy, nawet wtedy gdy On przesoli wodę na ryż a moje kotlety znowu się przypalą... Czas miłości to drobne chwile gdy daje mi buziaka w czoło, to momenty czułych spojrzeń, nawet przedrzeźnianie się to oznaka miłości... Kocham Go czy są Walentynki czy zwykły dzień... bo On ten dzień zmienia w niezwykły :) 


się wzruszyłam, Martyna dołączyła też wspólne zdjęcie, ale nie będę go publikować, ponieważ to jej prywatna fotka. Zdradzę Wam tylko, wystarczy jeden rzut okiem by zobaczyć jak wspaniała więź ich łączy :)

Gratuluję dziewczyny, czekam na maile od Was! 

Buziak :* 

ps: Jutro pokażę Wam upominki

Relacja ze spotaknia warszawskich blogerek 15.02, DZIĘKUJE !

Cześć!



Ten post najlepiej zacząć od słów DZIĘKUJE, dziewczyny jesteście wspaniałe! Zresztą 'dziękuje' należy się nie tylko uczestniczkom, ale też firmom. Ich postawa wobec loterii była bardzo budująca. Pomimo sabotażu, który niestety miał miejsce, spotkanie udało się znakomicie. Mam wrażenie, że ta sytuacja jeszcze bardziej zmotywowała nas do działania. Wspólnymi siłami uzbierałyśmy dla Stasia piękną sumę przekraczającą 600 zł !!!
Dziękuje dziewczyny, As Tobie też, że mimo wszystko wsparłaś loterię! Dziękuje też za koreczki, jesteście niesamowite. Przywiozłyście je z różnych zakątków kraju, same targając na spotkanie, szacunek!


Wróćmy jednak do początku, zebrałyśmy się w sobotę 15 lutego w dobrze Wam już znanej Pochwale Niekonsekwencji. Dziękujemy obsłudze za serdeczne przyjęcie, grupy rozpiszczanych dziewcząt. Wracając do samego lokalu jest to bardzo klimatyczne miejsce, nawiązujące do klimatów PRL. Polecam, w dodatku mają pyszne i oryginalne jedzonko na każdą kieszeń. Każdy znajdzie tu coś dla siebie!

Niestety nie każdej z dziewczyn udało się do nas dotrzeć, w rezultacie było nas 13. Towarzyszyła nam też przesympatyczna Paulina z Beczki prezentów . Prowadzi ona jedyny portal w sieci, który skupia pomysł na prezenty, które możemy stworzyć własnoręcznie. Co najważniejsze, każdy z nas może dołączyć do Beczki i współtworzyć tą stronę, ja jestem na TAK ! Odwiedzili nas wspaniali goście: przemiłe Panie z firmy PALMER'S , Pani Renia, przedstawicielka Maroko Sklep, oraz moje faworytki, Gosia i Patrycja założycielki świeżutkiego projektu Craft'n' beauty . Dziewczyny, zresztą również blogerki, same produkują kosmetyki, peelingi, woski, kąpielowe cuda. Ich sklepik zasługuje na uwagę, własnoręcznie tworzą swoje produkty, każdy z nich jest spersonalizowany, tworzony na zamówienie, nie am tu mowy o żadnych hurtowych ilościach. Ich produkty opierają się na składnikach przyjaznych naszemu ciału (olejki, ekstrakty etc). Na koniec pojawił się nasz honorowy gość, czyli Stasio! Myślę, że był to najmilszy moment naszego spotkania.

Dziękuje dziewczyny, że miałam okazję Was poznać, a z niektórymi zobaczyć się ponownie. Te parę godzin minęło mi w mgnieniu oka. Organizacja tego spotkania była warta każdego stresu i każdej wylanej łezki. Miło było zobaczyć uśmiech na Waszych pyszczkach, ale nie oszukujmy się dla każdej z nas najlepszą nagrodą był uśmiech na twarzy Stasia :)

Mam nadzieję, że stanęłam na wysokości zadania, i każda bez wyjątku jest zadowolona ze spotkania!

Teraz czas na fotorelację:

Panie z Palmer's a z tyłu Pani Renia z Maroko Sklep 

Prezentacja produktów z Palmer's (zakochałam się w ich zapachu, mam już palny zakupowe) 

Palmersowy amorek przyniósł coś dla nas, każdy prezncik był spersonalizowany (bardzo miły gest) 

Pani Renia podczas prezentacji, wspólnie stwierdziłyśmy, że jeśli marokańskie specyfiki tak podkreślają urodę kupujemy całe wory 

Chciwa blogerska łapa sięga po prezent, nunu 

Ala dała się namówić na testowanie Kohlu, zdradziła nam, że ona jak i jej druga połówka są zauroczeni efektem 

Pati i Gosia, prawda, że znajome twarze? 

Cudowne zapachy od Craft'n' beauty, Dama w czerwieni skradła me serce 

Wąchamy, a przy okazji wspaniałe paznokcie Yasmineli 

My, jakie skupione 

Poznajcie?! Ta sama blogerska łapa znów sięga po prezent

Nasz gość honorowy!!! 

Pamiątka dla Stasia podpisana przez wszystkie ciocie! 

Losowanie czas zacząć 

Prezenty na końcu to celowy zabieg, dzięki za pomoc, moje elfiki :*  

Przepyszna lemoniada

Cudowne plakietki wykonane przez Alę 


Tutaj banerek sponsorów: 


Tutaj banerek firm, które wsparły loterię: 


Dziękuje, jeszcze raz. Spotkanie było niesamowite, podsumowując 

WARTO POMAGAĆ ! 

Podarki i więcej zdjęć pokażę Wam w następnym poście :)   

PS: Każdy z nas może pomóc Stasiowi, możecie oddać mu swój 1% lub wspomóc akcję "Korek dla Stasia", (korki zbieramy w wielu punktach w stolicy) więcej informacji znajdziecie tu: 

KOREK DLA STASIA 

Dla mnie wczorajszy dzień był podwójnie wyjątkowy i zostanie w moim serduchu na długo długo, ciekawskich odsyłam na fanpage

Korektor idealny melduje się na posterunku, Catrice Camouflage

Cześć!


Spotkanie, już za dwa dni! Nawet nie wiecie jak bardzo nie mogę się doczekać! Post przygotowuję w przerwie od pakowanie pakunków dla Was. Coś mi się zdaje, że jeszcze trochę to potrwa, ja i moje dwie lewe ręce to nie jest dobry duet. 


Dzisiaj poznam Was bliżej z Camouflage'm od Catrice, który jak wiecie, a może jeszcze nie wiecie, szturmem podbił serca blogerek. Zazwyczaj staram się nie kupować produktów, na które panuje ogólny boom. Tym razem wyłamałam się z mojego postanowienia  i jestem bardzobardzo zadowolona. Ten korektor to istny cud!



Patzrąć na gamę dostępnych kolorów długo niri mogłam zdecydować sie, który odcień zabiorę ze sobą do domu. Po długich oględzinach wybrałam  02 Light Beige. Na początku odstraszał ciemną barwą, jednak po wypróbowaniu na ręku bardzo łądnie współgrał z kolorem mojej skóry.
Produkt dostajemy w słoiczku, który dzięki Bogu ma proste i estetyczne opakowanie (Mówiłam już Wam jak bardzo nie znoszę tandetnych opakowań, coś strsznego. Odrazu odstrasza od użycia). Jak same domyślacie się dzięki takiej formie możemy łatwo wydobyć porządaną ilość produktu, czy to palcem czy pędzelkiem. Korektor ma zbitą, dość lepką konsystencję. Jest gęsty, ale nie przeszkadza to w aplikacji. Łatwo się go rozprowadza. 


Po nałożeniu na twarz ładnie stapia się z naszą cerą, A co najważniejsze nie roluje się ani nie wchodzi w załamania. Krycie, które uzyskujemy przy jego pomocy możemy stopniować, także efekt końcowy zależy w pełni od nas. Bardzo trudno z nim przesadzić, jest to praktycznie niemożliwe.
Camouflage ukryje dosłownie wszystko, od drobnych zaczerwień, po niechcianych nieprzyjaciół. Jest trwały, pod podkładem i pudrem utrzymuje się cały dzień, nie obnażając naszych sekretów!



Jego cena jest śmiesznei niska w porównaniu z genialnym działaniem. Kupimy go za 13 zł w drogeriach z szafami Catrice (np: Natura czy Hebe).


do następnego, spodziewajcie się relacji ze spotkania!