Świąteczne marzenia, wishlista


Plan reanimacji bloga małymi kroczkami wprowadzany jest w życie. Zanim zacznę pisać o ważniejszych tematach chce dodać parę luźnych postów, żebyście pamiętali, że już jestem i nigdzie nie uciekam. Dziś mam dla Was moją świąteczną wishlistę. Lubię raz na jakiś czas gromadzić swoje zachciewajki w jednym miejscu, wtedy łatwiej ułożyć mi jakiś sensowny plan zdobywania ich. Niedługo po świętach mam też urodziny. Kto wie, może ten post zainspiruje moich bliskich. .



Peeling imbirowy, Ekoa - zimą uwielbiam otaczać się typowo korzennymi aromatami. Imbir, cynamon czy suszone pomarańcze to zdecydowanie moje klimaty. Żałuje, że na rynku jest tak mało kosmetyków dostępnych w tych aromatach, większości już próbowałam. Ekoa to dla mnie coś zupełnie nowego, dlatego chce bliżej poznać się z ich peelingiem imbirowym.
Thierry Mugler, Angel - miałam już parę próbek i odlewek tego zapachu, zauroczył mnie. Moje jesienno - zimowe perfumy dobijają dna, myślę, że mógłby być ich godnym następcą.
Tonik do włosów i skóry głowy, Klorane - wcierki to podstawa mojej pielęgnacji, przy odrobinie samozaparcia i regularnym stosowaniu efekty są bardzo szybko widoczne, a czasem potrafią nieźle zaskoczyć. W przypadku tego produktu producent obiecuje wzrost i zmniejszenie wypadania, czyli standard. Jednak ciekawi mnie chinina w składzie i fakt jak jej obecność może przedłożyć się nie działanie.
Santa Belly Jelly, Lush - świąteczny must have! coś cudownego, typowa dla Lusha galaretka myjąca o świątecznym zapachu z dodatkiem brokatu i malutkich błyszczących gwiazdeczek. Kiedy cieszyć się takim cudami, jak nie w święta?
Ananasowy mus do ciała, Organique - w opozycji dla zimowych aromatów, trochę lata w słoiku. Ostatnio polubiłam zapach ananasa, szukam go w kosmetykach. Organique zazwyczaj dość dobrze odwzorowuje zapachy, dlatego liczę na soczystą eksplozję, poza tym mus ma świetny skład.
Balsam Juicy Grapefruit, Eos - eos'y znam i posiadam, jednak od kiedy przeczytałam o grapefrutowym dostępnym za oceanem muszę go mieć. Ot taka zachcianka dotycząca smaku/zapachu.
MAC Creme Cup - ostatnio miałam okazję się nie pomalować, i wow! Tak jak nie lubię i nie widzę siebie w różowych kolorach, tak ten pasuje do mnie. Czasem warto zaszaleć i dopieścić się czymś z wyższej półki, szczególnie w święta
In theBalm of your hand - co tu dużo mówić cudowna paletka theblam, ich kultowe produkty zebrane w jednym miejscu. Róże, bronzer, rozświetlacz, pomadki i cienie. Idealna propozycja dla roztrzepanych, jak i dla tych, który lubią mieć wszystko pod ręką. Całość utrzymana w typowym dla thebalm klimacie pinup.
Krem bananowy i ananasowy, Avebio - wypatrzyłam je parę dni temu i odrazu zapaliła mi się czerwona lampka 'chcę' . Przede wszystkim zainteresowały mnie składowo, działanie ananasa znam z własnych domowych peelingów, i  bardzo je lubię. Ciekawe jak sprawdzi się w kremie. Banan też brzmi ciekawi. Gdyby pachniały owocami, byłabym w siódmym niebie!


Kredki, Mondeluz - moja miłość do kolorowanek kwitnie. Ostatnio doszłam nawet do wprawy w cieniowaniu, także kredki z nieco wyższej półki wydają mi się idealną opcją, by nadać moim dziełom nowej jakości i rozwijać umiejętności.
Tiszert, na/opak - z racji tego, że czarny to mój szczęśliwy kolor, i najlepiej się w nim czuje, projekt odzieżowy na/opak w pełni trafił w mój gust. marzy mi się koszulka właśnie z tym nadrukiem. Jeśli tak jak ja cenicie sobie jakość i niebanalne pomysły projektantów polecam zajrzeć i zostać dłużej z ta marką <klik>
Zegarek, Daniel Wellington - z wiekiem odczuwam coraz większą potrzebę posiadania zegarka na rękę. Ten w komórce czy tablecie stał się niewysatrczający. Ten od DW w stu procentach trafia w mój gust, lubię prostotę.
Świąteczne dodatki do domu, Home and you - od paru lat niezmiennie moim ulubionym motywem świątecznym jest renifer. Tym razem zauroczyły mnie filcowe reniferki, miska oraz przesłodki kubek z muffinką w świątecznych kolorach. Te dodatki to nie wszystko co chciałabym zobaczyć w moim domu w tym magicznym okresie, cały czas szukam pierniczkowo - reniferowych dekoracji.
Świece, Bath and body Works - nie jest to moja ulubiona marka świec, ale te przesłodkie obrazki robią robotę. W te święta jedna z nich napewno zagości w moim domu, nie przepuszczę okazji by ją kupić. Niestety rok temu nie było ich u nas i zostało mi smutne przeglądanie ich na stronie amerykańskiego BBW.
Wtyczka + zapachy, Bath and Body Works - niestety nie mam pojęcia czy te urocze wtyczki pojawią się w naszym kraju. W komplecie do niej marzą mi się zapachy o wdzięcznych nazwach Dashing trough the snow, Sweter weather, Salted caramel, których też niestety w Polsce nie uświadczę. Zostaje mi tylko mieć nadzieję, że pojawią się na poświątecznej wyprzedaży w USA i uda mi się je ściągnąć na następne święta lub liczyć na cud i pojawienie się ich w Polsce.
Świece, Yankee Candle - tradycyjnie jako wielka fanka tej marki, zamieszczam w swojej wishliście pozycje z ich oferty. Niestety poza jednym, który powrócił do Stanów jak tresaure dwa pozostałe są trudne do zdobycia. Frolic and play to cudowny kremowy zapach mięty, Dream by the fire to zapach ogniska, męsko drzewny, bardzo klimatyczny a Feliz, który od razu przywodzi mi na myśl słowa jednej ze świątecznych piosenek to świąteczna mieszanka przypraw.

Każdy z nas lubi czasem pomarzyć na głos i właśnie u mnie efektem tego był ten post. Mam nadzieję, że uda mi się spełnić moje małe chciejstwa w najbliższym czasie. A Wy co planujecie kupić w najbliższym czasie?


Odkrywamy sekrety urody, IV edycja nadmorskiego nierutynowego spotkania blogerów



Jesienny weekend, polskie morze, dwudziestu czterech blogerów, piszących o różnych spraw, jednak połączonych za sprawą wspólnej pasji do blogowania. Możliwe by zebrali się w jednym miejscu docierających z różnych stron Polski? Oczywiście! Za sprawą Michała i jego idei nierutynowych spotkań, wiedzeni chęcią zdobycia nowej wiedzy, integracji spotykamy się by wspólnie odkrywać sekrety urody. IV już edycja, podobnie jak poprzednia odbyła się nad naszym polskim morzem, które jesienią jest przepiękne i magiczne. Na miejsce spotkania Michał wybrał ośrodek Natura Park w Ostrowie, malowniczo położony w środku lasu, co to dużo mówić był to strzał w dziesiątkę. Cisza, spokój wśród drzew, miejsce otulone pięknym zapachem lasu, urokliwe w sezonie jak i poza nim zapewni gościom przystań z dala od zgiełku i hałasu, który niestety w sezonie wypełnia nadmorskie miejscowości.


Mimo wielu przeciwności losu udało mi się pojawić na SOB'ie (te spotkania są absolutnie wyjątkowe, podróż przez pół Polski z połamaną nogą tylko, żeby tam być.. ) Do Ostrowa dotarłam dzięki pomocy Ani i jej męża, za co serdecznie dziękuje. Z Warszawy wyruszyliśmy późnym popołudniem, na miejscu byliśmy w okolicach godziny 23. Ominął nas pierwszy panel, czyli spotkanie z marką Pierre Rene. Bardzo żałuje, znam ich kosmetyki przelotnie, chętnie zagłębiłabym się w ich asortyment. Na miejscu czekały na mnie dziewczyny, które dzielnie trzymały zaklepane dla mnie miejsce w domku. Lepszego składu nie mogłam sobie wymarzyć. Masa śmiechu, zarwane noce. Dzięki! Kasia, Monika, Sylwia

Po nieprzespanej nocce mogłyśmy ruszyć na wykłady dzięki pysznemu śniadanku i wypitym hektolitrom kawy.


Wykładem, który otworzył sobotnią część SOB'u był przygotowany przez markę DermoFuture Precision oraz Panią Anię Rolf, dotyczący terapii mezorollerem w domowym zaciszu. Jestem fanką tej metody od dawna. Świetnie sprawdza się w walce z rozstępami i cellulitem. Pani Ania zachęcała nas do przeprowadzania terapii na skórze twarzy, wierzę w efekty jakie może przynieść. Jednak na razie braki mi odwagi i zostaję przy dolnych partiach ciała. Jeśli obawiacie się o bezpieczeństwo nie ma czego, przy zachowaniu paru prostych zasad, spokojnie możemy przeprowadzić takie zabieg w domu. Dla początkujących marka przygotowała zestaw zawierający mezoroller, kurację z komórkami macierzystymi oraz żel łagodzący. Kupicie go na pewno w Superpharmie, polecam spróbować.


Kolejny wykład to spotkanie z Panią Magdą Aleksandrowicz oraz jej wyjątkową marką Illua. Selektywne kosmetyki naturalne, wytwarzane specjalnie dla klienta. Brzmi nieprawdopodobnie a jednak.. to możliwe. Starannie wyselekcjonowane składniki, wydajność, możliwość dopasowania kosmetyku do naszych potrzeb, to tylko niektóre z licznych zalet marki. Cena nie należy do najniższych, jednak niezaprzeczalna pewność, że jest to najlepsza inwestycja w naszą skórę w pełni to wynagradza. Klient czuje się wyjątkowy przez cały proces zamówienia, stworzenie preparatu specjalnie dla niego, dbałość o każdy szczegół opakowania oraz imienny liścik od właścicielki firmy. Klient, który czeka na kosmetyk, a nie kosmetyk leżący na sklepowej półce szmat czasu. Tak właśnie można podsumować markę Illua.



Kolejny punkt programu to bliższe spotkanie z marką Dermaglin oraz sympatyczną Ewą, o której można śmiało powiedzieć, że jest stałym gościem Secrets of beauty. Tym razem opowiedziała nam o maseczkach, które bazują na zielonej glince. Ogromnym plusem jest fakt, że są to gotowce z całkiem dobrym składem. Dla leniuchów, który nie lubią przygotowania glinki są świetnym rozwiązaniem. Dermaglin ma w swojej ofercie też maseczki dedykowane mężczyznom, opcja dla panów, którzy za nic w świecie nie dają namówić się na nałożenie stricte damskiej maseczki. Od dawna jestem fanką ich maseczki do skóry głowy, z chęcią poznam bliżej ich propozycje. Ewa zdradziła nam też, że opakowania produktów Dermaglinu przechodzą małą metamorfozę, w tym momencie odetchnęłam z ulgą, teraz na pewno będą bardziej kuszące dla klienta pod względem wizualnym.



Kolejny wykład to czas marki Plus dla skóry, zdecydowanie nie był on moim ulubionym. Co do samej marki jest ona stosunkowo nowa na naszym rynku. Kosmetyki dla nich tworzą takie m.in : Ziaja, Foslek czy Oceanic. Także możemy spodziewać się przystępnych kosmetyków w dobrej cenie. Do kupienia wyłącznie w aptekach. Po wykładzie chętni mogli ukręcić sobie peeling do ust bazując na składnikach dostępnych w każdej domowej kuchni.


Kolejny część programu to spotkanie z marką Fabryka Świec Light. Przyznam się, że byłam do tego wykładu negatywnie nastawiona. Czy zmieniłam swoje podejście? Tak, jak najbardziej szczerze tak. Nie znaczy to, że zaraz zaleje Was fala wpisów o ich świecach, mam problem z przekonaniem się do ich produktów zapachowych. Jednak, jeśli nie możecie sobie pozwolić na świece popularnych marek serdecznie zachęcam do zapoznania się z ich asortymentem. Są wytwarzane z bezpiecznej parafiny, a nie żadnej tam  Chin jak to chodzą plotki, ładnie dopalają się do ścianek. Kolejny plus to szeroka gama zapachów, z której każdy znajdzie coś dla siebie. Sława, zresztą nie najlepsza, jaką owiana jest fabryka świec powinna iść w zapomnienie. Pan Jacek jest osobą, który ma pasje i dzieli się z nią. Dodam, że pasja Pana Jacka to wcale nie świece zapachowe, a poprostu światło, jakie dają świece, ich płomień. Dlatego mówię TAK, jego kolumnom i innym cudom, w których widać właśnie to zamiłowanie do światła i świecy jako jej źródła. Ja już swoje egzemplarze mam, planuje też zrobić w Fabryce świąteczne zakupy dla bliskich. Stosunek jakość do ceny, jest w porządku, nawet miło zaskakuje. Na koniec wykładu każdy mógł zrobić swoje własne woski sojowe.



Na sam koniec Michał przygotował dla nas coś od siebie. A mianowicie, krotki test. Na podstawie 'anonimowych' próbek różnych kremów musieliśmy ocenić, ich cechy, m.in zapach, konsystencje, wchłanialność. Kolejnym zadaniem było dokonanie wyceny poszczególnych kremów, oczywiście nadal sugerują się próbkami. Na koniec Michał ujawnił jakie kremy testowaliśmy. W dużym stopniu udało mi się prawidłowo wycenić kremy. Jednak śmiechu było co niemiera, gdy za produkt kosztujący ok. 8, niektóre z dziewczyn byłyby skłonne zapłacić 80 czy 90 a natomiast produkt warty powyżej 100, niektórzy kupiliby za 8. Wnioski z tego wykładu nasuwają się same, warto sobie przeanalizować..

Niestety to już ostatni wykład, jednak nie koniec SOB'u. Zobaczcie co działo się potem.
Przed oficjalnym grillem udało nam się skoczyć na chwilę nad morzem, dotarłam tam dzięki Sylwii, bo sama o kulach w życiu bym się nie dotoczyła.



Morze jesienią jest piękne, pusta plaża, cisza, spokój. Wiatr i zachodzące słońce. Razem z Kasią wypatrzyłyśmy na plaży cudowne labusia, oczywiście nie obyło się bez głaskania.



Przy grillu i pysznym torcie świętowaliśmy urodziny Michała i Margarety. Mieliśmy czas by lepiej się poznać, a śmiechom nie było końca. Rano po oficjalnym zakończeniu ruszyliśmy do domów, a nadmorska przygoda stała się tylko wspomnieniem.

Dziękuje Michałowi, za możliwość wzięcia udział, masę ciepłych słów, motywację do przyjazdu i oczywiście co najważniejsze, organizacje na najwyższym poziomie! Grześkowi a stworzenie najlepszej video relacji (niedługo pojawi się na kanale Michała) oraz oczywiście Marysi, za co za bycie Marysią ;) wspaniały psi charakter.
Dziękuje dziewczynom z domku, za wspaniałe towarzystwo i pogaduchy do rana. Oraz za podróż w drodze powrotnej :) oraz każdemu uczestnikowi, że był i dając cząstkę siebie uczynił SOB jeszcze bardziej wyjątkowym.

A co najważniejsze dziękuje sponsorom za wsparcie i inwestowanie w tak wspaniały projekt jakim jest SOB, wszystkim jak i każdemu z osobna. Dziękuje, że byliście.


Nie pozostaje mi nic innego jak mieć nadzieję, że wiosnę spotkamy się znów na V już Secrets of Beauty.

buziak!