Cześć :)
Witam Was wszytskie w ten okropny jesienny dzień, niestety pogoda daje nam znac, że te kalendarzowe wakacje już się skończyły, na całe szczęście ja mam jeszcze miesiąc :) Deszcz i wiatr zwiastują zblizającą sie wielkimi krokami jesień, ważne by ją przetrwać, bo potem nadejdzie moja ukochana zima. Już się ciesze na samą myśl, a Wy, którą pore roku najbradziej lubicie?
Dziś mam dla Was dwa smakołyki, jeden kosmetyczny, a drugi to słodycz właściwa, czyli rozkosz dla naszego podniebienia, zapraszam :*
Raz, dwa, trzy..
Zaczynamy od balsamu do ciałą firmy Fruttini, ja mam wersję zapoachową Cranberry and Choc, czyli o zniewalającym zapachu czekolady i żurawin :)
Co pisze o nim producent?
Balsam do ciała o subtelnym i zmysłowym zapachu czyni pielęgnację skóry
przyjemną. Wyszukane komponenty nawilżające, naturalny wysokowartościowy
olejek migdałowy i witamina E znakomicie pielęgnują i wygładzają skórę.
Zawiera kompleks witamin B3 i B5, znakomicie się wchłania i daje skórze
długotrwałe poczucie aksamitnej gładkości i elastyczności.
Zapach jak dla mnie nie przypomina, czekolady z żurawinami, lecz jest to zapach identyczny jak ten malinowej czekolady wedla, co w niczym mi nie przeszekadza, i tak jest obłędny :) A co najważniejsze bardzo długo utrzymuje się na skórze. Balsam oczywiście dotrzymuje też obietnic producenta, świetnie nawilża. Nałożony rano pozostawia naszą skórę dobrze nawilżoną na cały dzień, jest mięciutka, i muszę to napisać po raz kolejny, pachnie bosko!
Jego konsystencja jest lekko lejąca, lecz dobrze i szybko się wchłania nie zostawijąc po sobie tłustego filmu.Kolorem przypomina krem z nutką kakao, co jeszcze bardziej umila aplikację :)
Jeśli chodzi o zapewnienia producenta, nie czuję zwiekszonej elastyczności mojej skóry, ale wcale nie oczekiwałam tego od tego rodzaju balsamu. Moim piorytetem był zapach, który długo utrzyma sie na skórze i z tym sobie Fruttini w 100% poradziło. Jest on obecnie moim hitem dobrze nawilża, i tak wiem, pisze to po raz kolejny, obezwładnia zapachem!
Jeśli ktos nie lubi czekolady do wyboru jest wiele innych wersji zapahowych m.in mleczno-pomarańczowy, czy malinowo-kremowy.
Ja napewno jeszcze nie raz do niego wróce, i sprawdze inne wersje zapachowe.
Aaa, co najważniejsze zapłaciłam za niego 10 zł/ 200 ml. Cena całkiem przyzwoita, z wydajnością też daje rade. Używam nałogowo od 2 tygodni, a zostało mi więcej niż połowa!
Jego jedynym minusem jest kiepska dostępność, jak narazie widziłam produkty tej firmy tylko w Hebe i Naturze :c Ale obie te drogerie mam pod nosem, więc nie narzekam :) Jeśli, któraś z Was natknie się na ten balasam, skuście się na niego, napewno pokochacie go tak samo jak ja ♥
A teraz przejdźmy do jeszcze słodszej części wpisu, przygotowałam dla Was przepis na moje ukochane muffinki. Czekoladowe, z odrobiną coli i whiskey, warto się na nie skusić. Robi się je łatwo, a co najważniejsze nie zajmuje to zbyt wiele czasu! Są doskonałe, bardzo czekoladowe, z orzeźwiający kremem, a w dodatku przyciągaja orginalnościa.
Ciasto: (wychodzi z niego 12-13 babeczek)
* 175 gram mąki pszennej
* 2 łyżki mielonych orzechów (nic sie nie stanie, jeśli nie dodacie)
* 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
* 1/8 łyżeczki sody
* duża szczypta soli
* 2 jajka
* 125 gram cukru brązowego
* 50 gram masła
* 4 łyżki gorzkiego kakao
* 5 łyżek whiskey
* 200 ml Coca Coli
Krem:
* 1 szklanka śmietanki kremowej 30%
* 200 gram gorzkiej czekolady
* pare łyżek whiskey (zależy od upodobania, ja daje 8)
Ciasto na babeczki: Przygotować
foremkę na muffiny - wgłębienia wyłożyć papilotkami lub posmarować
masłem i oprószyć mąką. Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia, sodą i
solą, wymieszać ze zmielonymi orzechami. Jajka ubić z cukrem na puszystą
i jasną pianę - mają potroić początkową objętość. Masło roztopić w
garnuszku, wymieszać trzepaczką z kakao. Cały czas ubijając jajka - na
najmniejszych obrotach miksera - dodawać na zmianę suche składniki,
masło z kakao i Coca-Colę. Na koniec wlać alkohol. Wyłączyć mikser.
Ciasto przełożyć do foremki do 3/4 wysokości dołków (z przepisu wychodzi
12 muffinek). Piec 12-14 minut w 180st.C do suchego patyczka. Ostudzić
na kuchennej kratce. Następnie wyciąć środek babeczek o średnicy ok.
1,5cm.
Krem: Kremówkę
podgrzać. Czekoladę posiekać. Do gorącej śmietanki wsypać czekoladę,
wymieszać na gładki krem. Ostudzić, dolać alkohol i ubić na puszysty,
lekki mus. Krem przełożyć do rękawa cukierniczego z ozdobną końcówką.
Krem powyciskać do zagłębień babeczek, a następnie ozdobić wierzch
grubym zawijaskiem. Można posypać odrobiną kakao. Przechowywać w lodówce
lub chłodnym miejscu, choć najlepsze są zaraz po udekorowaniu - gdy
krem jest bardzo puszysty, a babeczki baaardzo mięciutkie! Polecam
dekorować na około pół godziny przed podaniem, schładzając 15 minut w
lodówce.
Mam nadziję, że spróbujecie tego przepisu :*
A gotowa wygląda tak!
Buziaki :*
ależ musi pachnieć :)
OdpowiedzUsuńa muffinki ajć mniam mniam mniam ♥
Uwielbiam Twoje wpisy. Szczegolnie ze sa o roznej tematyce :-) muffinki wygladaja niezwykle apetycznie. Co do balsamu to niestety mam bardzo sucha skore wiec stosuje raczej produkty z apteki ktore w wiekszosci sa bezzapachowe :-( jesli lubisz balsamy brazujace to polecam taki z perfecty z wyciagiem z makandi. Nie daje zbyt duzego efektu brazujacego ale pieknie pachnie, a zapach utrzymuje sie nawet przez noc :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo mi miło :)
Usuńnie znam tej firmy ;) może jak znajdę gdzieś naturę albo hebe ;)
OdpowiedzUsuńnie mam ta;lentu do pieczenia, wolę zjadać. Balsam z pewnością jest wyjatkowy :)
OdpowiedzUsuńAle apetyczna muffinka :)
OdpowiedzUsuńKremik na pewno pięknie pachnie, niestety nie używałam.
Musi ślicznie pachnieć! :)
OdpowiedzUsuńFirmę Frutti znam tylko z mgiełki do ciała, którą swoją drogą bardzo lubię, więc chętnie rozejrzałabym się w Hebe za jakimś innym ich kosmetykiem :)
OdpowiedzUsuńMuffinki są bombowe, co za boskie składniki :D
Moja miłość do tej firmy też zaczęła się od mgiełki :) smakują jeszcze lepiej niż brzmią :D
UsuńZapach, mimo, że inny niż piszą, pewnie i tak piękny :)
OdpowiedzUsuńRównież dodaję ;*
Uwielbiam tego typu balsamy,a przepis na muffinku muszę zrealizować :)
OdpowiedzUsuńza czekoladą w kosmetykach nie przepadam ;P głównie zapachowo ;) a Muffinki chodzą za mną od dawna:D mniam! nie ma to jak sobie narobić ochoty na noc ;)
OdpowiedzUsuńWidziałam go w Naturze, jednak nie skusiłam się na niego. Chociaż z tego, co piszesz, zapach zdaje się być sporym bodźcem, kierującym do zakupu (:
OdpowiedzUsuńDobrze, że dodałaś przepis na muffiny, odciągają mnie od tego balsamu, który bym po prostu zjadła :D Uwielbiam takie połączenia zapachowe w kosmetykach, ale bywają niebezpieczne :P
OdpowiedzUsuńmniam :D:D
OdpowiedzUsuńmmm mniam mniam :) zjadłabym :)
OdpowiedzUsuńbalsam wygląda ciekawie, nie widziałam go jeszcze, ale pewnie dlatego, że ja akurat pod nosem mam tylko rossmanna ;)
Mmmm, jaka babeczka! *.* Przyznam szczerze, że nie robiłam nigdy muffinek, muszę w końcu wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńA balsam mega kuszący, zapach na pewno bym pokochała, a jak do tego długo się utrzymuje na skórze, to ja go chcę :D
kiedy zobaczylam zdjecie produktu od razu pomyslalam " o to musi bosko pachniec" no i mialam racje ;) lubie takie kosmetyki ;)
OdpowiedzUsuńMufffiny !! Kocham ! Na pewno wypróbuję ! :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam muffiny, ale nie lubię czekoladowych (tak wiem dziwna jestem :D)
OdpowiedzUsuńbalsam do ciała wygląda na fajny, nigdy o nim nie słyszałam, lubię takie kosmetyki :) zapach przede wszystkim, bo nie mam większych problemów ze skórą :)
zostaję na dłużej, ciekawe wpisy i ogólnie to farby Garnier to dla mnie bubel, nawet ta nowa Olia.
Muffiny - uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńA krem musi obłędnie pachnieć :)
Pytałaś o lakier na moich paznokciach - to piasek od Golden Rose, ale nie mogę w tym momencie sprawdzić jaki numer :( Chyba 66 :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam muffinki a Twoja wygląda na prawdę apetycznie :)
OdpowiedzUsuńale apetyczna babeczka:)
OdpowiedzUsuńNajlepsze lekarstwo na pochmurne dni to CZEKOLADA (pod każdą postacią) :))
OdpowiedzUsuń