LUSH Brazened Honey

 Cześć!

To znowu ja, tak się stęskniłam za recenzjami, że zaatakuje Was dziś jedną, ale jaką! Dacie radę?

Jest taka marka, owiana wręcz legendami, gdy wśród blogerek pada jej nazwa rozpoczyna się zbiorowy orgazm a w głowie włącza się tryb 'chcem'. Nadal nie wiecie o czym mowa? Cztery litery składają się w magiczne słowo, Lush. Już sama nazwa ma wielką moc, nie mówiąc o działaniu. Mogłoby wydawać się, że to co niedostępne i dalekie wsbudza w nas pożądanie tylko dlatego, że nie możemy tego mieć. Tu jest zupełnie inaczej, ale co ja będe Wam gadać same najlepiej wiecie, że Lush to też świetne działanie przy wsparciu naturalnych składników...



Najbardziej z ich produktów lubię świeże maseczki, dlatego dziś będzie mowa właśnie o niej. Brazened Honey ma działanie detosyktujące, przeznaczona jest do skóry zmęczonej, zanieczyszczonej. Łączy w sobie cechy peelingu, czyścika, ale też odżywia i stymuluje naszą skórę, czego chcieć więcej?

Za jej działaniem stoją limonka, imbir i miód.



Zacznijmy od zapachu, wyrazisty ostrokwaskowy, miodu nie czuć wogóle przodują tu limonka i imibir. Jest przyjemny dla nosa. Co najważniejsze czuć go potem na twarzy. Dla mnie zapach to ważny elemnt domowego spa.

Jeśli chodzi o działanie jestem nim naprawdę miło zaskoczona, przywieziono mi go zamiast mojej ukochanej Mask of magnaminty. Miał wysoko postawioną poprzeczkę, bo MM jest jak dla mnie produktem idelanym. Podołał. Świetnie oczyszcza i odświeża skórę. Po jego zmyciu występuje słynny lushowy efekt 'wow czy to napewno moja twarz'. Skóra jest doczyszczona ze wszystkich zanieczyszeń, miękka w dotyku i poprostu świeża. Częste stosowanie pozwala zachować nam efekt na dłużej. Dodatkowo cieszymy się też rozświetloną cerą, która świeci naturalnym blaskiem. Świetnie radzi soebie z zaskórnikami.

Przydatność takiej maski to jedyne 4 tygodnie. Nie lada wyczynem jest zużycie jej w terminie. Warto więc znaleźć jej dodtakowo zastosowania. Ja swojej używałam jako czyścik, nakładałam na twarz i masowałam efekty były całkiem przyjemny, i dodtakowo podbijały efekty zastosowania jej jako maski.



Mój egzemplarz wyszedł z pod ręki Agi, czyżby była Polką? Przyjechał z Paryża, jego cena w euro wynosiła 11.95, za małe opakowanie. W przeliczeniu na złotówki wychodzi nam około 50... Cena dość wysoka, dla większości kontrowersyjna. Jednak ja uważam, że wspaniałe działanie rekompnsuje ją. Nie wspominając o wspaniałym, natiarlnym składzie. Z czystym sumieniem mogę polecić produkty Lusha każdemu, szczególnie maseczki. Myślę, że każda z nas powinna spróbować, choć raz by wyrobić sobie zdanie... 

Macie swoją ulubioną?

25 komentarzy:

  1. Och! Chętnie bym wypróbowała! Nie miałam jeszcze okazji:( cena wysoka, ale ja jestem podatna na takie ciekawostki

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam nic z tej marki, szkoda, że jest tak słabo dostępna :( Jeśli chodzi o cenę to jestem w stanie wybaczyć gdy tylko działanie mi to rekompensuje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dziwna konsystencja, aczkolwiek bardzo ciekawe mają produkty :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Coraz więcej twórcow kosmetyków LUSH ma polskie imiona. Mialam dwa kosmetyki podpisane polskimi imionami żeńskimi i kilka od chyba Przemka. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę nigdy nie testowałam lusha, czy to rzeczywiście taki fenomen że go tak wszyscy chwalą? Przecież dużo maseczek czy peelingów można prawie idealnie odtworzyć w domu
    Odwiedź i mnie czasem :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Wygląda smakowicie. :) Chętnie bym poświęciła te 5 dych żeby wypróbować maseczkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lusha ogromnie zazdroszczę bo pałam do niego miłością trudno dostępną wlaśnie :) Ciekawa propozycja - nie widziałam jeszcze tego specyfiku;)

    OdpowiedzUsuń
  8. nie miałam ,ale świetnie się prezentuje

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahaha fakt może to Polka :O Mimo,że kosmetyk jest drogi to skoro tak działa to czasem warto więcej zapłacić a widzieć dobre efekty :) A zapach może nie należy do moich ulubionych ale nuta limonki jeszcze obleci :)

    OdpowiedzUsuń
  10. to ta co mi dałaś odlewke?
    tak mi się właśnie wydawało, że czułam w niej imbir!
    miałam po niej gładziutką twarz *.*

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie Lush kusi, ale nie jakoś ogromnie, ot ciekawa go jestem, bo nigdy nie miałam a jest tak zachwalany :) No i jak zawsze podoba mi się to, ze wyrobili sobie własny design i są charakterystyczni :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Weszłam wczoraj do Lush'a, chciałam kupić krem do twarzy, ale kurde, 18 funtów kosztował, szkoda mi trochę było i wyszłam z niczym :P Następnym razem wezmę jakąś maskę, ale zapachu cytrusowego nie zniosę :-p

    OdpowiedzUsuń
  13. Strasznie mnie LUSH kusi, mają świetne produkty i niegorszy design i marzy mi się. No, ale jednak ceny swoje robią ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kobiety kochają to co piękne i drogie, a jeszcze jak ma dobre działanie to mm.. bajka ;)

    ________________________________________________________________
    Przy okazji - jeśli masz ochotę weź udział w moim wiosennym rozdaniu.
    Myślę, że zgłoszeń będzie mało ze względu na to, że trzeba ułożyć wierszyk, więc szanse są duże :D
    http://turqusowa.blogspot.com/2014/05/rozdanie.html zostawiam link, jeśli się zainteresujesz :)

    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Zdecydowanie jestem tą osobą, której włącze się CHCEM :D Ach jak ta maska pięknie wygląda ! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj nie nie nie nie przekonuje mnie jej wygląd

    OdpowiedzUsuń
  17. Lush jest stałym punktem moich zagranicznych zakupów ;D

    Woski jak woski, ale ja jednak wolę powąchać przed zakupem, a niestety z BusyBee nie ma takiej możliwości. Mam już tyle tych wosków, że te co by mi się nie spodobały by tylko leżały i prześmierdły innymi. Teraz szukam tylko perełek, jakiś wyjątkowych zapachów ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. nie znałam tego produktu, ale pewnie wypróbuję, bo uwielbiam taki skoncentrowane kosmetyki:) chociaż wygląd nie napawa optymizmem :P
    I zapraszam do siebie na konkurs. Do wygrania karta upominkowa H&M o wartości 50zł ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. co tam cena, ważne, że działa :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Gdybym tylko miała dostęp do Lush-a byłaby moja! ;)
    Cena jest niemała, ale chociaż nie pchamy chemii na twarz, tylko naturę, więc warto :) Tym bardziej, ze twarz jest naszą wizytówką- ręce schowamy do kieszeni, resztę ciała pod ubraniem, a twarz zawsze musi ładnie wyglądać i być zadbana :)

    OdpowiedzUsuń
  21. W sumie zawsze można sie podzielić na pół z kimś :D i wyjdzie taniej i na pewno wtedy się ją zużyje do końca ;)) fajna :D!

    OdpowiedzUsuń
  22. ja czekam na moment kiedy bedę gdzies blisko Lusha i sie zaopatrzę w jakąś ich maseczkę :D albo chociaz szampon w kostce :D

    OdpowiedzUsuń